Nie czekam na wiatr co rozgoni
Wieje. Wieje bardzo mocno i boję się, że już nigdy nie przestanie wiać.
Jest taki czas każdego roku, gdy w Barcelonie wieje przez kilka dni wiatr. I nie są to małe, przyjemne podmuchy, lecz takie, które zdmuchują kapelusze z głów, rusztowania na budowach i misterne konstrukcje kawiarnianych ogródków, które przed wiatrem miały chronić.
Wiatr wieje z gór i jest ciepły. Znalazłem, że to wiatr fenowy, który powoduje rzeczy, o jakie byśmy wiatr nie podejrzewali. Strona NaukawPolsce.pl podaje: “Niekorzystne warunki meteorologiczne mogą powodować nasilenie agresywności, pogłębienie stanów depresyjnych oraz kryzysy emocjonalne kończące się próbą samobójstwa. Wiatr typu fenowego wywołuje uczucie niepokoju lub nawet stany lękowe, zmęczenie, znużenie i zdekoncentrowanie, zaburzenia snu i rytmu serca, silne migreny. Oprócz reakcji negatywnych mogą występować stany euforyczne i wzrost chęci działania, jako reakcja organizmu na stres, jakim jest halny. Jak pokazują statystyki, gdy wieje halny, odnotowuje się więcej udarów mózgu i wypadków.”
I coś w tym jest. Ja co prawda jestem mistrzem we wmawianiu sobie różnych przypadłości, ale na swoją obronę muszę stwierdzić, że tym razem najpierw przyszły przypadłości, a dopiero później czytanie o nich w internecie. Na tej podstawie mogę więc stwierdzić, że coś jest na rzeczy.
A co? Obniżony nastrój, rozdrażnienie, uczucie niepokoju. Wieje jak cholera i wiać nie chce przestać, a tu trzeba działać, tworzyć, walczyć! Nie jest łatwo żyć lekko, a zwłaszcza wtedy, gdy cię zwiewa.